czwartek, 13 września 2012

Podstawy pielęgnacji: Jak dbać o skórę głowy?


Dzisiaj znów troszkę podstaw. Wielkimi krokami zbliża się jesień, czas dosyć problematyczny dla naszego skalpu, dlatego chciałabym się z wami podzielić moimi sposobami pielęgnacji, ale nie zapominajcie, że o skórę głowy należy dbać cały rok.

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że nie jestem lekarzem i nikomu nie zamierzam doradzać co powinien zrobić. Jeśli włosy lecą garściami (np. zapchany odpływ wanny po myciu) należy udać się do dermatologa i/lub trychologa, ponieważ jeśli problem ma naturę wewnętrzną (choćby zaburzenia hormonalne) domowe sposoby nie pomogą, zaś przy problemach natury dermatologicznej możemy tylko pogorszyć sprawę nieodpowiednią pielęgnacją!

Pamiętajcie, że z chorej skóry głowy nie wyrosną zdrowe i piękne włosy.
Dlaczego jeszcze warto dbać o skalp? Cebulka włosa (pod czas gdy znajduje się on w anagenie) jest jego jedyną żywą częścią, czyli niestety też jedyną na która mamy REALNY wpływ. Włosy możemy nawilżać i odżywiać od zewnątrz, ale substancje odżywcze które dostarczamy od wewnątrz nie mają żadnego wpływu na sam włos, ponieważ jest on martwym wytworem naszego naskórka. Dlatego nie wierzcie jeśli producenci suplementów zapewniają, że włosy czy paznokcie przestaną się łamać i rozdwajać - te które wyrosną pod czas brania owego specyfiku może i tak, ale te które już posiadamy absolutnie.

10 przykazań prawidłowej pielęgnacji skalpu ;)

1. Ochrona przed warunkami atmosferycznymi. Już wam wspominałam przy okazji włosowej historii, że kiedyś chodząc bez czapki przeziębiłam sobie skalp - cebulki uległy obkurczeniu i włosy dosłownie odpadały mi od głowy przy każdym dotknięciu. Ale, głowę trzeba chronić również latem - zdarzyło mi się wrócić z wakacji z poparzonym od słońca skalpem (plażowanie bez kapelusza). Na szczęście zmądrzałam :) Gdy tylko temperatura zaczyna spadać czapkę noszę na głowie, a nie jak kiedyś w torebce. Zaś na plaży staram się przebywać w cieniu lub zakładam czapeczkę czy chustę.

2. Odżywianie od wewnątrz. Czyli zdrowa dieta dostarczająca włosom niezbędnych wiatmin
i minerałów (np. witaminy z grupy B, cynk, żelazo, biotyna, NNKT). Wiadomo najlepiej dostarczać je w pokarmach, ale sama przyjmuję suplementy. Szczególnie polecam tran - dodatkowo wzmocni odporność, kupuję ten z firmy GAL - za 150 tabletek płacę 17 zł. Obecnie łykam też Skrzypovitę. Pamiętajcie jednak, że w przypadku suplementacji należy co około 3 miesiące robić miesiąc przerwy, dodatkowo po miesiącu można zmniejszyć dawkę (np. zamiast 2 tabletek dziennie łykać 1). Przerwy należy robić też w przypadku picia pokrzywy, skrzypu czy drożdży.

3. Wcierki i ampułki. Będą bardzo pomocne jeśli przez jesiennie/wiosenne przesilenie lub
z powodu stresu wypadają nam włosy. Pomogą również przyspieszyć przyrost i wzmocnią cebulki - od czasu kiedy stosuję wcierki włosy które wyrastają (baby hair) są odrobinę grubsze i często ciemniejsze niż pozostałe. Należy uważać na produkty na bazie alkoholu, mi nie szkodzą, ale używane przez dłuższy czas mogą przesuszyć lub podrażnić skórę.

4. Nawilżanie i odżywianie. Niezastąpiony będzie żel aloesowy, który świetnie nawilża, ale też łagodzi podrażnienia. Zawsze maskę czy odżywkę nakładam dość cienką warstwą (by uniknąć obciążenia) również na skalp. Jednak zanim nałożymy cokolwiek na skórę zwróćmy uwagę czy w składzie nie ma czegoś co może nas podrażnić lub uczulić (to bardzo indywidualna kwestia, ale np. rumianek ;) bądź czy produkt nie ma w składzie nic poza pięcioma różnymi silikonami.

5. Myjemy odpowiednio często i delikatnie. Absolutnie nie należy przetrzymywać włosów! Myjemy co tyle co ile potrzeba - z nadmiernym przetłuszczaniem mamy do czynienia dopiero w przypadku gdy głowę musimy oczyszczać częściej niż raz dziennie. Słynne przetrzymywanie może doprowadzić do wysuszenia skóry głowy oraz spowodować nadmierne wypadanie (wiele o tym można przeczytać w internecie, więc nie będę przepisywać). Jeśli zaś chodzi o samo mycie to moim zdaniem nie ma potrzeby za każdym razem stosować szamponu z SLES - szczególnie gdy musimy myć codziennie, za wysuszanie i podrażnianie nasz skalp odpłaci się jeszcze intensywniejszą produkcją łoju. Ze swojej strony mogę polecić mycie odżywką lub delikatnym myjadłem np. Facelle, a SLES stosować co kilka myć (silnego szamponu używam raz na 2/3 tygodnie).

6. Olejowanie. Podobno nie każdy skalp polubi olejowanie. Na pewno tydzień niemyty nie polubi ;)
i na pewno nie każdy skalp polubi się z każdym olejem. Na skórę głowy warto nakładać indyjskie oleje (ale nie te na parafinie) lub ziołowe np. łopianowy. Mogą one przyspieszyć porost, zapobiec wypadaniu, zwalczyć łupież czy zmniejszyć przetłuszczanie. Jeśli jednak zawsze po nałożeniu jakiegokolwiek oleju włosy wyjątkowo lecą lepiej dać sobie spokój.

7. Masaż. Ręczny lub przyrządowy, urządzenie podobne do tego na zdjęciu kupiłam jakiś czas temu w Drogerii Natura za około 10 zł, jednak średnio je lubię - potrafi skołtunić włosy. Skalp masuję również przy szczotkowaniu włosów. Masaż skóry głowy ma za zadanie poprawić jej ukrwienie, chyba nie muszę pisać jakie to ważne? ;) Krew transportuje do cebulek wszystko co niezbędne.

8. Delikatne traktowanie. Pamiętajcie, że skóra to nie podłoga. Musimy się z nią obchodzić
z wyczuciem. Zbyt intensywne ruchy masażu czy wcieranie kosmetyku może jej tylko zaszkodzić. Nadchodząca pora roku wymusza w nas częstsze używanie suszarki, lepiej poświęcić na tę czynność parę minut więcej używając przy tym chłodniejszego powietrza. Jak na gorący strumień reagują włosy pewnie wiecie, uwierzcie że skalp również nie będzie zadowolony i w tym przypadku również może odwdzięczyć się przesuszeniem, nadmierną produkcją sebum czy 'zrzuceniem sierści'.

9. Farbowanie. Ma destrukcyjny wypływ nie tylko na włosy, ale i na skórę. Ze swojej strony mogę polecić farbowanie na olej (najlepiej sprawdzi się kokosowy nałożony kilka godzin przed zabiegiem). Nie polecałabym jednak jeśli rozjaśniacie włosy rozjaśniaczem lub farbą rozjaśniającą np. Palette w niebieskim pudełku czy Garnier typu 111 - nie próbowałam, a zdarzały się wypadki, że nie wyszło ;) Dodatkowo, często do farby dodaję łyżkę lub dwie prostej odżywki - Isana, farby jest więcej i jest łagodniejsza. Oczywiście najlepiej byłoby przerzucić się na hennę czy chociaż farby bardziej naturalne, Biokap lub Color&Soin (mam zamiar wypróbować), ale nie oszukujmy się efekt kolorystyczny jest równie ważny jak stan skóry głowy i włosów - nie widzę sensu dla idei męczyć się np. z kurczakowym blondem :P

10. Upinanie. Jak pewnie wiecie najzdrowszą fryzurą dla całego włosa, od cebulki po końcówki, jest luźny warkocz. Ale która z nas nie lubi wysokich koków czy kucyków? Osobiście uwielbiam, a w tych zrobionych nisko wyglądam jak przysłowiowe siódme dziecko stróża ;) Niestety takie fryzury mogą osłabić cebulki. Jednak ja z nich nie rezygnuję. Dbam o to by włosy nie były związane zbyt ciasno - nie ma mowy o uczuciu ciągnięcia, czy jakimkolwiek dyskomforcie i oczywiście nie robię ich codziennie.

Mam nadzieję, że udało mi się poruszyć najważniejsze kwestie dotyczące pielęgnacji skóry głowy. Wszelkie uwagi mile widziane :)

Od tej pory wszystkie posty z tej serii będzie można znaleźć w osobnej zakładce :)

7 komentarzy:

  1. Bardzo dobry post :) skora glowy jest niezwykle wazna wiec dbajmy o nia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skóra głowy to podstawa, zgadzam się :) Szkoda ze nie mogę olejować skalpu, swędzi niezależnie od użytego oleju :(
    Też myślałam o zakupie takiego masażera ale zastanawiałam się właśnie czy kołtuni - dzięki za post bo już wiem że go nie kupię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku kołtuni, więc używam go tylko raz na jakiś czas ;)

      Usuń
  3. dobrze napisane :) ja jeszcze muszę popracować nad ochroną głowy przed słońcem i nad upięciami ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja niestety o czapce zapominam, a i koczki ostatnio często goszczą na czubku mojej głowy :( idzie jesień i już się boję - powoli gromadzę arsenał do profilaktyki wypadania, mam nadzieję, że będzie w miarę bezboleśnie.
    zamiast tranu lepiej brać kapsułki z omega 3. kuracja tranem nie powinna trać dłużej niż 2 miesiące, bo łatwo przedawkować witaminę A, co czasami może mieć skutek odwrotny do zamierzonego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga :) Tran o którym napisałam w 4 kapsułkach ma 53% dziennego zapotrzebowania witaminy A, zazwyczaj łykam 2 dziennie, więc biorąc pod uwagę moją dietę hiperwitaminoza mi nie grozi ;) Ale chyba szybciej zrobię przerwę od Skrzypovity której jedna tabletka ma pokrywać 100% dziennego zapotrzebowania na tę witaminę. Ważne żeby zwracać uwagę i mądrze wybierać suplementy, a nie łykać 3 razy to samo pod inną nazwą.
      Dzięki za radę:*

      Usuń
  5. ja zakupiłam teraz mega krzem i Gold Omega 3 z Olimpu - czas na walkę przeciw nadchodzącej jesieni
    i szukam wszędzie tego cudownego masażera do skóry głowy

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za poświęcony czas i każdy komentarz.
Spam będzie usuwany.