poniedziałek, 25 lutego 2013

TAG: Moje kosmetyczne dziwactwa i sekrety.


Do zabawy zaprosiła mnie Michasia :)

Jeśli o mnie chodzi to...

1. Czytam składy, dla wielu ludzi (pozdrawiam ochroniarzy w Rossmannie ;) to dziwne i od razu postrzegają mnie jako potencjalną złodziejkę. 

2. Staram się nie popadać w rutynę ;D Obecnie mam otwarte 4 pasty do zębów, 7 żeli pod prysznic, kilkanaście balsamów... Nie wspominając o produktach do pielęgnacji włosów. Lubię mieć wybór.

3. Prowadzę pamiętnik włosowy. Od ponad roku codziennie piszę czego użyłam, co robiłam ze swoimi włosami itp. Pozwala ustalić co się u mnie sprawdza, a co nie. Oraz na jest podstawie jestem w stanie dokładnie określić wydajność danego produktu.

4. Kocham kupować (wszystko, nie tylko kosmetyki) i jeśli się na coś uprę to mogę przejechać całe miasto żeby zaspokoić swoje chciejstwo.

5. Podobają mi się wszystkie kolory włosów i chciałabym je wszystkie mieć na raz ;D Obecnie rozmyślam czy wrócić do blondu, brązu, czerni czy rudości? Haha ;)

Zapraszam do odpowiedzi wszystkich, którzy mają ochotę :)     

     

niedziela, 24 lutego 2013

Włosomaniactwo. Moje przemyślenia.

Zaczęło się niewinnie... przeglądanie wizażowego forum, blogów włosowych, pierwsze próby olejowania, kompletna zmiana pielęgnacji, ale też myślenia. I przepadłam. Już ponad rok z uporem maniaka troszczę się o swoje włosy.


www.9sennik.pl

Jakie widzę zmiany od tego czasu?

- Kupuję świadomie, nie zerkam nawet dla kogo i do czego producent adresuje swój wyrób, obietnice pisane przez speców od marketingu mam głęboko w poważaniu, patrzę jedynie na skład, co pozwala unikać bubli, czyli oszczędzać.

- Objętość, byłam pewna że mam 3 włosy na krzyż i od czasów podstawówki nie były dłuższe niż do ramion, ponieważ sądziłam że taki lichy mysi ogonek do pasa będzie wyglądał żałośnie. Prawda jest taka, że moje włosy są cieniutkie, ale jest ich bardzo dużo, przed Encanto mój kucyk miał około 12 cm grubości. Zawdzięczam to zmianie pielęgnacji i wysypowi baby hair - niektóre z nich mają już około 20 cm!

- Częste mycie skraca życie ;D Skórę głowy należy oczyszczać tak często jak tego potrzebuje. Profesjonalne i drogeryjne szampony z silikonami powodowały u mnie smalec, włosy myłam codziennie, przy moim AZS powodowało to mega suchy skalp i OGROMNE wypadanie. Odpowiednio dobrana pielęgnacja pozwala mi myć głowę raz/ dwa razy w tygodniu!

- Zdrowsze końce, z rozdwajaniem się jeszcze nie uporałam - rozjaśnianie zrobiło swoje. Ale nie znajduję już na ubraniach połamanych włosów, przez prostowanie nawet 3 razy dziennie (wariatka ze mnie, jak mi się coś odkształcało to wyciągałam z torebki (!) prostownice i poprawiałam xD) włosy potwornie się kruszyły i ciągle były tej samej długości.

- Nowa jakość, wcierki, maski i suplementacja sprawiły pojawienie się bejbików. Mało tego nowe włosy ale też i te 'stare' wyrastają zupełnie inne. Grubsze i ciemniejsze. Na dodatek zupełnie nie chcą się rozjaśniać - między innymi dlatego zdecydowałam się na ciemniejszy kolor...

Ale wszystko ma też swoje ciemne strony:

- Moje kosmetyki do pielęgnacji włosów się rozmnażają, zamieszkują obecnie 3 szafki. Wcale nie oszczędzam. Kiedyś miałam jeden, no góra 2 szampony. A teraz? Wstyd mowić ;)

- Organizuję swój czas z myślą o włosach, wszelkie inne zajęcia ustawiam tak by mieć czas na olejowanie i maski. Na szczęście nie robię tego codziennie, ale nawet to kiedy idę na imprezę ustawiam pod plan włosowy ;D

- Męczę otoczenie, np. 'zapachami' stosowanych przeze mnie cudactw, ale i ciągłym gadaniem co muszę kupić, co nowego wyczytałam, co się nie sprawdziło i czego pragnę.


W mojej pracy mam do czynienia z naturalnymi metodami pielęgnacji i zdaję sobie sprawę, że zdaniem przeciętnego obywatela trzeba mieć nierówno pod sufitem żeby nałożyć sobie na włosy olej ;) Jednak to co przez wielu uważane jest za dziwactwo i wariactwo, przynosi niesamowite efekty - włosy są mi wdzięczne. Nie sądzę żeby coś było ze mną nie tak, bo nakładam na włosy dziwne papki czy myje je płynem do higieny intymnej, to tylko metoda pielęgnacji, która nie świadczy o naszym ilorazie inteligencji, ani o tym jakimi jesteśmy ludźmi. Nie warto przejmować się osobami które nawet nie chcą nas zrozumieć.


Jestem bardzo ciekawa jakie zmiany u Was przyniosła świadoma pielęgnacja?



piątek, 22 lutego 2013

Alternatywa dla olejowania, kremowania...

... odżywkowanie? ... maseczkowanie? Nie wiem jak to nazwać ;) Zainspirowało mnie 'kremowanie' jednak nie mam żadnego kremu który nadawałby się do nałożenia na włosy (nawet Nivea!).


Nie wymyśliłam niczego odkrywczego, ale działa cuda. Nigdy nie spotkałam się z takim postępowaniem (albo nikt o tym nie pisze) dlatego chciałabym się podzielić z Wami moim sposobem, ponieważ efekt przerósł moje oczekiwania!

Co zrobiłam? Postanowiłam nałożyć na suche włosy i zostawić na całą noc jakąś maskę bądź odżywkę z super składem ( bez silikonów, z naturalnymi ekstraktami, olejami). Padło na Alterrę z Granatem i Aloesem:



Włosy wręcz piły odżywkę, trochę mi jej zeszło, więc metoda jest średnio wydajna. Upięłam włosy w koczka ślimaka i poszłam spać. Rano na wierzchnich warstwach odżywka była przyschnięta, ale problemów ze zmyciem. Nałożyłam jeszcze lekką odżywkę z silikonem i wysuszyłam włosy suszarką.

Efekt? Włosy miękkie, sypkie, mega nawilżone, zdrowe i dociążone. Nie spodziewałam się takiej zmiany, nie wiem jak wyglądałoby to przy krótszym trzymaniu - u mnie było to 10 h. Jestem zachwycona, powiem nieskromnie, że moje włosy nigdy nie wyglądały lepiej niż dzisiaj! Na zdjęciu są po powrocie z wilgotnego dworu.

Co o tym myślicie? Próbowałyście?

środa, 20 lutego 2013

Zakupy...

... których miałam unikać ;D Przemierzam od kilku dni sklepy w poszukiwaniu żółtej maski Gliss Kura, ale niestety bezskutecznie. Tym sposobem co i rusz w moje łapki wpadają inne łupy.


1. Olejek Alterra. Biegałam za nim latem kiedy był wycofywany, ale jak zwykle miałam pecha. Dorwałam w nowym opakowaniu z beznadziejną pompką. Stare opakowanie z kroplomierzem było dużo wygodniejsze. Stosuję do masaży bańką chińską i na włosy. Cena zwaliła mnie z nóg 23.29 zł. Chyba olejki z Alverde wychodzą taniej? ;D

2. Green Pharmacy Jedwab (?!) w płynie. Producent miał gorszy dzień, inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć braku jedwabiu w składzie. Są olejki, silikony i piękny zapach. Ot, serum do zabezpieczania końcówek. W Naturze 5,99 zł.

3. Green Pharmacy Olejek na porost włosów. Szkoda, że opakowanie nie zostało zaopatrzone w kroplomierz... jest identyczne jak np. w oleju kujawskim. Szał dawno minął, a we mnie odezwała się żądza posiadania ;D 7,99 zł


Jako, że żółtej maski nie znalazłam, a kosmetyki Gliss Kura kiedyś bardzo lubiłam, a i składy niczego sobie...

4. Odżywka z Olejem Arganowym i Kokosem oraz typowo jak w GK keratyna. Lekka z silikonami, ale i wartościowa. 8,99 zł

5. Ekspresowe spraye z tej firmy wręcz uwielbiam, w tym oleje zaczynają się już od 4 miejsca w składzie. Jest keratyna, są również silikony. Niby ma zmniejszać rozdwajanie końcówek o 85 %. Zobaczymy. 11,89 zł

6. Bez obaw, to nie do włosów. Żele z Dove należą do moich najulubieńszych. Nowy zapach mnie powalił, a i promocja była. 9,99 zł.


7. Turkusowy Eyeliner z limitowanki Essence. Czarny ze stałej oferty średnio się u mnie sprawdził, chciałam jakiś z Maca, no ale... 10,99 :D

8. Odżywka z TBS. Anwen polecała, mimo że nie lubię bananów i na dodatek mam na nie alergie skusiłam się. Zapach jest obłędny! To mój pierwszy kosmetyk z tego sklepu, myślałam, że wszystko mają w tak samo chorych cenach jak masła do ciała (69zł). Odżywka kosztowała mnie 19 zł :)

Używałyście któregoś z tych produktów? Znacie? Lubicie?

Ale maski nie odpuszczę ;)

niedziela, 17 lutego 2013

Byłam u fryzjera :D

Tak, wiem szok! Wybierałam się ponad pół roku, ale strach przed utratą 'upierzenia' był silniejszy, dlatego kończyło się na niczym...

Kilka dni temu na jakimś serwisie z zakupami grupowymi znalazłam strzyżenie w moim mieście za 25 zł. Kliknęłam i pełna obaw co mnie może spotkać zadzwoniłam i umówiłam się na sobotę (wczoraj).

Zażyczyłam sobie cięcia w kształcie "U", wyrównanie włosów i lekkie skrócenie przodów.


Włosy umyto mi profesjonalnym L'Orealem, tylko nie wiem po co aż 2 razy... później na chwilę pani nałożyła ślicznie pachnącą odżywkę i zawinęła włosy w jednorazowy ręcznik - wieeeelki PLUS! Później popsikała jakąś mgięłką z Aussie (?) i przeszła do cięcia. Kolejny plus, że pani pokazywała ile ma zamiar obciąć i pytała czy ok. Nie podobało mi się że przody cięła brzytwą, dobrze że nie korzystała z degażówek. Na koniec włosy wysuszyła na dużej, okrągłej szczotce.

Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona. Włosy straciły około 3-4 cm, teraz mają 43 cm, ale są zdrowsze i gęstsze. Przody zostały skrócone o 10 cm, a cała fryzura wreszcie ma kształt.

Jak wam się podoba? :)

piątek, 15 lutego 2013

Suchy Szampon Schauma

Suche szampony robiły furorę jakiś czas temu. Wtedy byłam przeciwniczką tego typu produktów, uważałam że skórę głowy należy oczyszczać tak często jak tego potrzebuje, a przetrzymywanie na siłę takimi produktami to zbrodnia przeciwko naszym włosom. 


Ok, w takim razie co się zmieniło? W zasadzie nic. Stosowanie takie produktu poleciłam mojej mamie, ponieważ ma cienkie i rzadkie włosy, które nawet gdy nie są przetłuszczone następnego dnia po umyciu są bardzo przyklapnięte. Dodatkowo jeśli pojawi się odrost całość wygląda bardzo nieciekawie. 

Mama idąc za radą sięgnęła podczas zakupów w Rossmannie po nowość od Schaumy, która akurat była na promocji (zamiast 12.99 zapłaciła 9.99). Była zachwycona. 

Dlaczego ja sięgnęłam po ten produkt skoro moje włosy ewidentnie nie mają tendencji do przetłuszczania? Głowę myję średnio 2 razy w tygodniu. Niestety gdy śpię włosy tracą objętość i z dnia na dzień przy 'gnieździe' są co raz bardziej przyklapnięte 4 czy 5 dnia wygląda to okropnie i muszę włosy spinać mimo, że ani trochę nie są tłuste. O rozpuszczeniu nie ma mowy. Stwierdziłam, że skoro suchy szampon unosi włosy od nasady może pomóc rozwiązać ten problem. Działa cuda. Jeśli chce żeby moje włosy miały super objętość sięgam po niego. Nie stosuję go częściej niż raz do trzech w miesiącu, ponieważ mój atopowy skalp chyba by tego nie zniósł.

Śmiało mogę go polecić, ponieważ jest tani, łatwo dostępny, świeżo ale delikatnie pachnie, dla mnie to dokładnie 'świeżość bawełny' i ciała jak ma działać. Co najważniejsze nie pozostawia białego osadu na włosach. Po psiknięciu wmasowuję go w skórę głowy i nawet nie ma potrzeby wyczesywania, ponieważ zupełnie nic nie widać, a przecież moje włosy już nie są białe ;)

Szczerze polecam :)  

poniedziałek, 11 lutego 2013

Bad Hair Day :(

W pielęgnacji najważniejszy jest umiar, prawda? Nie wiem jak Wy, ale mi czasem zdarza się o tym zapomnieć czego efekty niestety zazwyczaj nie są zbyt pozytywne... Zaczęło się niewinnie, miałam wczoraj pierwszy w tym roku wolny dzień, więc postanowiłam zrobić moim włosom dzień SPA.



1. Ukręciłam serum olejowe na bazie gluta lnianego, oleju sezamowego, maski z BingoSPA z dodatkiem odżywki z granatem z Alterry, olejku BDFM oraz 5 kroplami pantenolu i keratyny. Pozostawiłam je na około 3 godziny na włosach i spłukałam ciepłą wodą.

2. Dla poprawy koloru po Encanto nałożyłam szamponetkę. Włosy się ociepliły, a zielonkawe refleksy zniknęły.



3. Uznałam, że włosy są wysuszone dlatego zmiksowałam 2 łyżki maski BingoSpa z olejem BDFM oraz Ekstraktem wzmacniającym włosy i nałożyłam pod kompres na 1,5 godziny.

4. Zastosowałam kawowo-lniano-cytrynową płukankę, a na skalp wcierkę na bazie soku z cytryny z 3 kroplami pantenolu i ekstraktu wzmacniającego włosy. Zostawiłam włosy do wyschnięcia.

Niestety przed pójściem spać wciąż były mokre. Zrobiłam koka ślimaka i położyłam się.

Efekt? Siano, siano i jeszcze raz siano. Co mi zaszkodziło? Szczerze mówiąc nie jestem pewna. Moje włosy średnio lubią się z olejem sezamowym, maski z Bingo używałam dopiero 3 raz mimo, że kupiłam ją we wrześniu (klik)... Stan moich włosów nie wskazuje na przeproteinowanie - są miękkie i bardzo długo schły, ani nadmierne nawilżenie - są suche i wyglądają jak mietła. Czyli co? Glut lniany, moje włosy go nie lubią. Powoduje u mnie suche siano, którego nie jestem w stanie opanować. Włosy są obciążone nadmiarem kosmetyków, ale mają objętość dzięki wcierce cytrynowej. Kucyk z 8 cm po Encanto podskoczył do 10cm. Nałożenie tony oleju makadamia i jedwabiu doprowadziło włosy do stanu w którym mogłam wyjść z domu.

O ile wewnętrznie siemię lniane działa na mnie super, o tyle moje włosy zamienia w siano. Jako stylizator, maska, płukanka, dodatek. Nieważne. Moje włosy go nienawidzą! 

Wniosek? Umiar. Oraz trzeba pamiętać o tym, że nie ma kosmetyków i metod idealnych dla wszystkich i próbowanie na siłę 'bo u innych się sprawdza' nie przyniesie nic dobrego. Zresztą to samo było z żelatyną, mam nadzieję, że tym razem się nauczę ;) 


piątek, 8 lutego 2013

Włosy po Encanto, akcje włosomaniaczek + malutkie zakupy

Witajcie :) Mam nadzieję, że piątkowy wieczór spędzicie lepiej niż ja - siedząc w pracy... Chciałam wam pokazać jak moje włosy wyglądają po pierwszym myciu po Encanto ale mój aparat popełnił samobójstwo ;) Nieplanowany wydatek przynajmniej ukrócił moje zakupy włosowe, na które wciąż mam szlaban, ponieważ za około 2 miesiące najpewniej będę się przeprowadzać i niestety muszę do tego czasu zdziesiątkować ilość moich kosmetyków, czyli projekt denko pełną parą.

O tym jak mam zamiar dbać o włosy po keratynie będzie osobny post. Kolor wychodzi dziwnie ponieważ jeszcze nie ogarnęłam nowego aparatu... Strasznie zjaśniał chyba w przyszłym tygodniu będę musiała poratować się szamponetką. Nie powinnam ich farbować przez 2 tygodnie po zabiegu ale końce są totalnie wypłowiałe. 


Włosy zostały wysuszone suszarką i rozczesane TT. Uczucie oblepienia znikło po pierwszym myciu, włosy są jedwabiste, miękkie i lśniące czego niestety nie udało mi się raczej uchwycić na zdjęciach. 


Straciły sporo objętości co akurat mnie cieszy. Nie puszą się, są zdyscyplinowane. Grubość kucyka zeszła z 12 cm do 8 cm, więc kitka w tym momencie wygląda jak mysi ogonek ;) nie jest to spowodowane wypadaniem ponieważ obydwa pomiary dzieliło 12 godzin.


Niestety muszę się wybrać do fryzjera ponieważ jeszcze gorzej widać moje nieudolne cięcie, nie chcę ich skracać ponieważ po Encanto końce są zdrowe i prawie nie ma tych rozdwojonych. Tylko czy znajdzie się fryzjer rozumiejący co znaczy 'wyrównać'?


Ze względu na chęć przeprowadzki i mus redukcji mojego dobytku osobistego do 20 kg o zakupach nie ma mowy. W trakcie promocji w Rossmannie skusiłam się na szampon z Alterry, wybrałam ten zwiększający objętość której po keratynie nie ma ;) Pięknie pachnie landrynkami, jeszcze go nie używałam - czeka na swoją kolej, ale raczej zbytnio nie różni się od innych z tej firmy. 

Wcierki ze względu na swoją kiepską wydajność na chwilę obecną stanowią najmniej liczną grupę w moich kosmetykach do pielęgnacji włosów. Te 2 z Farmony kusiły mnie od dawna, ręka sama kliknęła je na dozie :D


Jeśli chodzi o Seboravit kupiłam go ze względu na ekstrakt z czarnej rzodkwi, mimo, że producent rekomenduje jej wpływ na nadmierne przetłuszczanie włosów, które mnie nie dotyczy, a o przyspieszeniu porostu nie ma nawet słowa, postanowiłam  sprawdzić czy może jednak podgoni moje włosy. Śmierdzi okrutnie, nie polecam stosowania przed ranką ;) Saponics mimo, że ma bardzo dziwny kolor pachnie zdecydowanie lepiej, po prostu ziołowo. Będzie on musiał poczekać na swoją kolej, Seboravit już zaczęłam stosować w ramach Mani Wcierania u Anwen.

Wypadanie włosów udało mi się zredukować do minimum, stresu nie zwalczyłam, ale zmieniłam swoje podejście na bardziej 'luzackie', nie jestem już chodzącym kłębkiem nerwów, staram się rozwiązywać problemy, a nie w nich tkwić i się nakręcać. Jeśli wasze włosy nadal lecą zachęcam do wspólnej walki na blogu  Imprevisivel.

By zmotywować się do regularnego i bardziej kreatywnego stosowania płukanek przyłączyłam się do Miesiąca Płukanek. Na początku włosomaniactwa były one dla mnie oczywistym elementem pielęgancji, ostatnio ciężko było mi zmusić się nawet do octowej, mam nadzieję że wspólna akcja da mi motywację. Po jej zakończeniu obiecuję post o przetestowanych płukankach.

Trzymajcie się cieplutko i chrońcie włosy przed zimową aurą ;)

wtorek, 5 lutego 2013

Encanto - keratynowe prostowanie włosów

Jak obiecałam ;)

Dlaczego zdecydowałam się na zabieg?
Trafiłam na post na blogu Weegirl. Klik! Od którego notabene zaczęło się moje włosomaniactwo. Później zaczęłam podczytywać wizażowy wątek i myśleć. Na zabieg u fryzjera nie było mnie stać, a bałam się, że sama nie dam sobie rady. Rok czasu trwały moje namysły... perspektywa pięknych gładkich, zregenerowanych i prostych włosów kusiła...

Dlaczego Encanto?
Z szeregu innych metod wybrałam Encanto, ponieważ preparaty są łatwo dostępne np. allegro, dość tanie w postaci choćby odlewek, włosy można umyć już po 3 godzinach i nie ma cyrku z zakazem upinania, zakładania za ucho itd. jak ma to miejsce chociażby przy Global Keratin.



Za 64 zł z wysyłką kupiłam odlewki po 50 ml, na moje włosy poszły całe, ale nakładałam 5-7 cm od nasady, tylko przy przedziałku i czole bliżej, bo bałam się różnicy w wyglądzie (strukturze włosów).

Na zabieg przeznaczyłam sobie 6 godzin. Czyli wstałam o 7:30 i poszłam umyć włosy (na których był olej) szamponem z zestawu. Zapach ok, niestety prawie się nie pieni. Nakładałam go 3 razy i włosy wcale nie były 'skrzypiące' jak np. po ziołowych szamponach. Włączyłam lapka i instrukcję stworzoną przez wizażanki, którą serdecznie polecam.

Przystąpiłam do nakładania preparatu prostującego, który przelałam do ceramicznej miseczki i aplikowałam pędzelkiem do farbowania włosów. Ma dość rzadką konsystencję ale dobrze się nakłada i jest wydajny. Na koniec rozczesałam włosy moim TT, by mieć pewność że wszystko rozprowadziłam jak należy. Opary formaldehydu nie były szczególnie uciążliwe. Maseczka i uchylone okno wystarczyły. Suszenie było gorsze. Zajęło mi aż 25 minut, opary były dużo bardziej uciążliwe, gdyby nie to że siedziałam w masce między włączonym wiatrakiem, a otwartym oknem nie dałabym rady. Warto zostawić odrobinę preparatu i w trakcie czekania przed suszeniem dołożyć na końcówki by uniknąć ich spalenia przy prostowaniu. Szczególnie przy włosach zniszczonych, moje końce wchłonęły produkt.

Maska :D

Moje włosy już po wysuszeniu były zupełnie proste, nabrały za to chorej objętości i sterczały jak mietła :D Mimo strachu i wątpliwości nastawiłam prostownicę na 230 stopni i zaczęłam prostować. Z włosów parował śmierdzący i drażniący gaz. Do tego pasma parzyły mnie w dłonie, ramiona i plecy. 


Po tym etapie włosy jak widać były super proste, ale końcówki wyglądały na popalone (na zdjęciu raczej tego nie widać), na całej długości były sztywne i sprawiały wrażenie czymś pokrytych... Przyznam, że zaczęłam się wtedy zastanawiać gdzie ten Blask Brazylii? Ponownie umyłam je tym ich szamponem, osuszyłam i zaczęłam nakładać odżywkę, która jest gęstsza niż preparat prostujący, bardziej żelowa i jeszcze bardziej wydajna. Końcówki aż ociekały odżywką ;) Przez czas oczekiwania nurtowało mnie pytanie jak spłukać 50% odżywki... ja po prostu polałam włosy odrobiną wody i wycisnęłam, spłukałam jej jakieś 25%, ponieważ bałam się że spłuczę za dużo i spalę włosy, a tak to ryzykowałam tylko przylizem. Tutaj suszenie było dużo mniej uciążliwe, ale odżywka na pewno zawiera formaldehyd. Drapało mnie w gardle, więc znów włączyłam wiatrak. Idąc za radą otrzymaną na wizażu tym razem przy prostowaniu pomagałam sobie grzebieniem i było mi dużo łatwiej. 


Pojawił się przyliz i kolor zszedł o jakieś 2 tony, ale liczyłam się z tym. Włosy stały się miękkie i gładkie, ale strasznie się elektryzowały, baby hair sterczały jakby mnie piorun trzasnął.

Po umyciu włosy wyglądają zdecydowanie lepiej. Są trochę ulizane, ale mega błyszczące i proste, bardziej niż po prostownicy. Jestem zachwycona, efekt przerósł moje oczekiwania. Rozdwojone końcówki zostały ukryte, a włosy bez żadnych odżywek wyglądają lepiej niż po maskach :D Jeśli w najbliższym czasie stan włosów nie ulegnie diametralnej zmianie zaopatrzę się w całe butelki. 

Spodziewałam się że wykonanie będzie trudniejsze i bardziej uciążliwe, ale dla mnie jako osoby która od lat sama farbuje włosy nie sprawiło żadnych kłopotów (prócz pierwszego prostowania). Spokojnie wykonałam go sama w przeciągu ciut więcej niż 5 godzin.

Wiem, że zabieg budzi kontrowersje ze względu na zawartość formaldehydu (około 1,5 %), ale moim zdaniem efekt jest warty grzechu. Nie mogę polecić czegoś co może być szkodliwe dla naszego organizmu, ale jeśli wasz włosowy ideał jest podobny jak mój to... same wiecie ;)

sobota, 2 lutego 2013

Aktualizacja z nowym kolorem - Styczeń 13'

Witajcie po długiej przerwie spowodowanej zawirowaniami w życiu zawodowo-prywatnym ;) Mimo, że nie pisałam i nie komentowałam regularnie podczytywałam Wasze wpisy, więc przynajmniej jeśli chodzi o czytanie nie mam gigantycznych zaległości.

Wiecie jak to jest gdy bardzo czegoś chcecie, dążycie do celu, a gdy już go osiągacie dochodzicie do wniosku, że to jednak nie to? Ja mam tak bardzo często... Tak było też z włosami (notabene boję się gdy za 100 lat osiągnę wymarzoną długość zapragnę krótkiej fryzurki :D).

Tak było z moim blondem :( Gdy doszłam do pięknego chłodnego koloru na długości włosów... ale od początku... moje włosy są w kolorze mysiego średniego/ciemnego blondu. Mimo to fatalnie się rozjaśniają. Tylko rozjaśniacz daje im rade, farba rozjaśniająca dopiero po 3 nałożeniu daje przyzwoity kolor. Na dodatek mam mega wrażliwą skórę głowy i silne farby nie dość, że szczypią mnie w głowę to mało tego skóra boli przy dotyku przez około tydzień. Mało tego w jasnych włosach czułam się dziwnie i miałam wrażenie, że wyglądam 'plastikowo'. 

Dlatego, 2 tygodnie temu...

Czemu znienawidzona przez wszystkich Palette? Ponieważ, na rozjaśnianych włosach farba się nie utrzymuje, nie na rękę było mi robić pigmentację, a kolor na 3 mycia mnie nie interesuje. Akurat braku trwałości tej farbie zarzucić nie można, chociaż akurat na moje włosy nie wpływa jakoś destrukcyjnie.


Włosy są troszkę krzywe, ponieważ ciągle je podcinam (sama), a dodatkowo po powrocie z dworu
 - u mnie wczoraj padało, pofalowały się i pozbijały w 'strąki', gdy je rozczesałam padła mi bateria i musiałam iść do pracy, a zależało mi by w aktualizacjach zdjęcia były z pierwszego dnia miesiąca. Nie stosuję ostatnio przyspieszaczy porostu, a mój naturalny to niecały cm na miesiąc plus ciągłe podcinanie sprawiło, że włosy są cały czas tej samej długości. Za to są co raz bardziej gęste :D Pozbyłam się smętnie wiszących 'strąków' po cieniowaniu.

W najbliższym czasie mam w planach spróbować czegoś dość kontrowersyjnego, by zbliżyć moje włosy choć troszkę do ideału :) 

Pozdrawiam i obiecuję pojawiać się regularnie.